A A A
  • Sztetł-miasteczko Kazimierz
    Sztetł-miasteczko Kazimierz
  • Otwarcie wystawy: W.Odorowski, B.MichaŁowski, C.Garbowicz
    Otwarcie wystawy: W.Odorowski, B.MichaŁowski, C.Garbowicz
  • Wnętrze I
    Wnętrze I

KAZIMIERZ DOLNY 2000 - " Szetl I - Miasteczko Kazimierz "

 

GALERIA BOHEMA  -30.04.2000

 

 

 Kazimierski świat cieni

 

Naturalna może być obawa, iż sztuka na konkretny, i co więcej – na zadany temat, choćby to zadanie postawił sobie sam malarz, razić będzie nachalnością treści i anegdoty oraz budzić odczucie wtórności zastosowanego kostiumu malarskiej konwencji. Na dodatek w przypadku, kiedy chodzi o portret nieistniejącej już społeczności i kultury, której odejście nastąpiło w sposób wyjątkowo tragiczny, jak to się stało z Żydami, artysta jest podwójnie obciążony, bo chce dać świadectwo czegoś, wobec czego nie może pozostać obojętny i zimny, a czego przecież nie doświadczył. Jak może istnieć świadectwo bez doświadczenia? Jest też obawa, że w konstruowaniu

takiego tematu artysta zostanie zdominowany albo przez dokumentację i materialne oraz duchowe ślady tego, co nie istnieje, albo też przez społeczne kalki pamięci o czasie przeszłym.

Bartłomiej Michałowski wybrał więc temat po wielokroć trudny, kiedy postanowił namalować cykl akwarel przedstawiających dawny, międzywojenny Kazimierz Dolny, Kazimierz żydowski, bo wtedy około połowy ludności miasteczka stanowili Żydzi i odciskali wyraźne piętno na jego obliczu. Wystawa czynna w kazimierskiej Galerii Bohema rozwiewa te wątpliwości. Przeszłość wyobrażona sepiowymi tonacjami akwareli Michałowskiego, gdzie oszczędnie, tylko tu i ówdzie pojawia się ekspresyjny kolor, przywołuje bowiem przed oczyma odbiorcy przede wszystkim nie kształt rzeczy a atmosferę i ducha tamtego miasteczka. Tego duch wciąż jakoś

obecngo.

Rozlewność akwareli, wibracje piaskowego światła, nakładanie się sepiowych plam, akcent koloru w oknie albo na kominie, wszystkie te urocze dziwności niebywale ożywiają wyobraźnię widza, który stąpając po sławnym miasteczku już wie, że

Kazimierz nazywał się Kuzmir.

 

Grzegorz Józefczuk

GAZETA WYBORCZA – GAZETA W LUBLINIE – 28 kwietnia 2000 r.

 


 

" Szetl  I - Miasteczko Kazimierz "

 

Stwierdzenie, że akwarela jest rodzajem sztuki nikt nie podważa, wydaje się oczywiste. Istnieje jednak także sztuka akwareli, a takie ujęcie jest już jakby mniej powszechne. Zwykło się bowiem uważać, że malowanie akwarelami jest dość łatwe, pewnie trochę przez pamięć pierwszych doświadczeń malarskich w szkole – wystarczy kawałek papieru, farbki i odrobina wody...O łatwości tej mogą też przekonywać obrazki-widoczki sprzedawane niedrogo choćby w Kazimierzu. Lecz można powiedzieć też tak: akwarela jest popularna ale czy równie ceniona, czy wszyscy potrafią dostrzec pełne walory tej techniki i umiejętności posługiwania się nią przez malarzy. Akwarela, przy dostatecznym wgłębieniu się w nią, jest techniką bardzo trudną, a przy tym pełną niespodzianek czy wręcz paradoksów.

Akwarelą, już od kilkunastu lat, maluje Bartłomiej Michałowski. Patrząc na jego malarstwo powstałe w ciągu tego czasu, a nawet ostatnich tylko lat, można zrozumieć jak wiele możliwości tkwi w tej pozornie prostej technice, jak wiele wyrazu artystycznego i swoistej dla akwareli łagodnej ekspresji można osiągnąć gruntownie przestudio- wawszy szanse malarskie, jakie stwarza. Jak można odsłaniać jej tajemnice, odkrywać całą rozpiętość jej możliwości. Michałowski uczył się malowania właściwie sam. I tu właśnie paradoks – akwarela jest bowiem techniką, której trzeba się nauczyć samemu. Żadne, najlepsze nawet rady, wskazówki nie zastąpią własnego doświadczenia, nieustannego poszerzania i wzbogacania warsztatu malarskiego. One mogą pomóc, choćby w prostowaniu i poprawianiu pierwszych kroków, nie zastąpią jednak własnych prób. Wymaga to i talentu, co naturalne, ale wymaga też wielkiej pracy i równie wielkiej cierpliwości, wiadomo przecież, że jedna udana akwarela oznacza wiele, wiele innych, które trzeba odrzucić. Akwareli nie da się oszukać, tu niczego nie da się poprawić, przemalować, dodać lub ująć, tu decyduje pewne oko i równie pewna ręka. Kontrola nad efektami możliwymi do osiągnięcia w tej technice jest podstawą jakości akwareli tyle tylko, że chodzi również o to by kontroli tej nie było widać, by zachowała swoją tak dla akwareli charakterystyczną swobodę i rozlewność. A to zdobywa się przez nieustanne ćwiczenia, ciągłe doskonalenie w posługiwaniu się pędzlem, farbą i wodą. Nie przypadkiem od dawna już w Anglii dzieci i nie tylko, z wyższych sfer uczyły się malowania akwarelą, a miały się nauczyć wrażliwości wobec sztuki i umiejętności rozróżniania tego, co w sztuce dobre od tego, co złe.

Akwarele Michałowskiego ukazują doskonale opanowany warsztat, ale nie tylko – ukazują także ową wrażliwość i na sztukę i na naturę.

Przekonał o tym dowodnie swoją wystawą, zatytułowaną „Sztetł I”. Małe, nieistniejące już żydowskie miasteczka stały się dla Michałowskiego swoistym wyzwaniem: Czy, jeśli już nie da się ich przywrócić, możliwe będzie przywołanie ich atmosfery, ducha... Malując zadawał sobie jakby pytanie: czy można powrócić, znaleźć się w miejscu, którego już niema? Może dlatego, że próbował spojrzeć na sztetł nie z zewnątrz, ale od środka tak, by odszukać w tych zatopionych bezpowrotnie jak Atlantyda miasteczkach nie tylko ich kształt i barwę, lecz także ich składniki: ciasnotę i biedę, lecz pośród tego żywiołową ruchliwość i ekstatyczną modlitwę. Źródłami inspiracji były i ocalałe z zagłady materialne resztki sztetł, wspomnienia, przekazy, oczywiście literatura, lecz szczególnie muzyka, która stała się swego rodzaju spoiwem łączącym rozproszone elementy w całość.

Nie mógł nie nawiązać do starych fotografii, ale bardziej zachowując ich ciemnobrązową, miejscami złotawą, kolorystykę niż dokładne odtworzenie przedmiotów. Było to spojrzenie jakby z oddali, przez mgłę... I tu właśnie pokazała się sztuka akwareli – to właśnie ona tę mgłę tworzyła.

Michałowski pokazał, że z akwarelą radzi sobie bardzo dobrze – już teraz. A ile jeszcze przed nim – można być pewnym, że najlepiej wie o tym on sam.

 

Dr Waldemar Odorowski - Muzeum Nadwiślańskie, Kazimierz Dolny , 2000 r.