A A A

Michał Hochman z koncertem w Kazimierzu

„Tych miasteczek nie ma już”-koncert Michała Hochmana w sobotę 31 sierpnia o godzinie 18.00 w budynku dawnej  synagogi w Kazimierzu nad Wisłą. Koncertowi towarzyszyć będzie multimedialna prezentacja obrazów Marka Chagalla i Bartłomieja Michałowskiego oraz fotografii Kazimierza Wiśniaka. Oprócz piosenek utrzymanych w klimacie dawnych sztetli usłyszymy „Zabierz mnie do Kazimierza” ze słowami Agaty Tuszyńskiej i muzyką Romualda Lipki.  Zobacz na YouTube: http://www.youtube.com/watch?v=qVk3kRqgz6M

 

MICHAL HOCHMAN PRESS REALISE

Debiutował, mając 15 lat. Był pierwszym polskim wykonawcą słynnego przeboju Paula Anki “Diana”. Zdobywał liczne nagrody i wyróżnienia w konkursach, plebiscytach i giełdach piosenkarskich na terenie całej Polski (m.in II nagroda Ogólnopolskiego Konkursu Muzyki, Pieśni i Tańca, Wrocław, 1961; I miejsce na Giełdzie Piosenki Polskiej, Warszawa 1966; Ogólnopolska Studencka Piosenka Roku,- “32-go Grudnia”  1966; wykonawca Lubelskiej Piosenki Roku 1966; III nagroda Festivalu Artystycznej Młodzieży Akademickiej (FAMA), 1967, Swinoujście; finalista Konkursu Piosenki Studenckiej w Krakowie, 1965; udział w IV Festivalu Polskiej Piosenki w Opolu, 1966 – Maraton Kabaretowy oraz Echa Giełd i Estrad; nagrywał dla III programu Polskiego Radia.


Michał Hochman wprowadził piosenkę z kabaretu “Cyrulik” krakowskich autorów Jacka Dybka i Franciszka Serwatki “Konik na Biegunach” na estrady ogólnopolskie. Po raz pierwszy wykonał Konika w audycji radiowej “Mikrofon dla Wszystkich w 1962 roku, a następnie nagrał go dla III programu Polskiego Radia z warszawskim zespołem “Kawalerowie” w 1965 roku. W latach 90-tych zainspirował Urszulę podczas jej pobytu w Stanach do nagrania  Konika.

Cytując słowa poety Jerzego Księskiego.….charakter ekspresji Michała jest naturalność, prostota, skromność. Towarzyszy temu ogromna sympatia do spraw zwyczajnych i codziennych, uczuć ludzkich o których śpiewa, poetycka świeżość marzenia i swoboda poruszania się w krainie marzeń i rzeczywistości. Potrafi on nawiązać z nami bezpośredni kontakt, który zaprasza nas do wspomnień i marzeń…..

Michał Hochman maluje swoim głosem ów unikalny klimat prozy i rysunków Bruno

Schulza, tak pełnych nostalgii i wzruszeń (jak pełne są serca tych, którzy

wiedzą co to rozłąka)” “Michał śpiewa: nie zapomnę tego,  jak zapomnieć - a kto wsłucha się w jego melancholijną interpretację też nie zapomni jej nigdy.”

Lech Majewski, 2013

Od 1969 roku, Michał Hochman mieszka i tworzy w Nowym Jorku w zaadoptowanej

kosmopolitycznej amerykańskiej kulturze. Po ukończeniu studiów magisterskich

planowanie i ochrona środowiska na Uniwersytecie Pennsylwanni, i  po zakończeniu kariery zawodowej Michał wrócił do swojej pasji życiowej kiedy prezentował swój repertuar lat 60-tych.

Warto wspomnieć o recitalach w Metropolitan Muzeum of Art z okazji 100 lecia muzeum, Fundacji Kościuszkowskiej w Nowym Jorku,  wielokrotnie w Polskim Konsulacie Generalnym w Nowym Jorku i w  Monrealu.

Nagrywa  swoją pierwszą płytę w 1998 roku “The Best of Michał Hochman”, z

recitalami występuje w telewizji łódzkiej oraz w filmie dokumentalnym w

reżyserii Michała Fajbusiewicza “Wspomnienia o Koniku na Biegunach”; koncertem dla Jana Karskiego w Waszyngtonie;  był gościem w Wideotece Dorosłego Człowieka TVP2.  W 2004 roku z sukcesem powstaje druga płyta “To Była Miłość” (jedna z piosenek  była w rankingu na pierwszym miejscu w radio kanadyjskim), występuje z koncertami na stadionie w Staten Island, wspólnie z Budką Suflera promujacy miasto Lublin; plenerowy koncert  w Lublinie  z okazji przyjęcia Polski do Uni Europejskiej w roku 2003; występuje w programie Śniadanie na Podwieczorek TVP2, Benefisie Michała Fajbusiewicza TVP2, oraz z okazji 55-lecia radia Lublin w koncercie na żywo; koncertowa tura amerykańska w 2010 z zespołem Budka Suflera w miastach Nowy Jork, Chicago, Filadelfia, Toronto, oraz w Sali Kongresowej w Warszawie w 2011 roku.

Po latach nowego życia w przybranej ojczyźnie, organiczna potrzeba powrotu do

zródeł, identyfikacja z kulturą tradycji żydowskiej  jest powodem wydania

trzeciej płyty w 2013 roku w językach polskim i yiddish "Tych Miasteczek Nie Ma Już”  Zaproszony, z tym repertuarem, reprezentuje swoje piosenki na festiwalu Bruno Schulza w Drohobyczu; Synagoga pod Bocianem we Wrocławiu; Dwukrotnie na Festiwalu Singera w Warszawie,  w Krakowie na Kazimierzu, w Łodzi Klubie 77,  a w listopadzie 2012 roku wystapił z okazji  Święta Niepodległości Polski na Broadwayu w Nowym Jorku wspólnie z Budką Suflera.

 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

A oto, co pisał Grzegorz Józefczuk w artykule Gazety Wyborczej z dnia 12.03.2008r.

pt. "Codzienny sen o Lublinie"

 

Nigdy nie myślał, że jest Żydem i że ma z tego wynikać coś złego... Dla Michała Hochmana łącznikiem czasów sprzed i po 1968 roku jest "Konik na biegunach", piosenka o dziecięcej zabawce.

- Urodziłem się 4 marca 1944 roku koło Omska na Syberii. Rodzice byli w sowieckim obozie pracy. W 1946 roku wróciliśmy do Polski, najpierw do Wrocławia, potem do Lublina. Mieszkaliśmy przy ulicy Lubartowskiej 14 mieszkania 23, telefon 24-21. To był pierwszy telefon w tej kamienicy. W późnych latach 50. przeprowadziliśmy się na Krakowskie Przedmieście 26 mieszkania 8, telefon... Pamiętam, że był pięciocyfrowy - wspomina Michał Hochman. Dzień urodzin stał się dla niego najbardziej bolesną datą życia. W swoje 25. urodziny, 4 marca 1969 roku, wyjeżdżał z Wiednia, tranzytowego przystanku przymusowej emigracji, do USA.

Uśmiechnięty, miły, z klasą, lecz skromnie ubrany, o matowym głosie; przystojny, nie wygląda na pana po sześćdziesiątce. Jest w nim szlachetność i otwartość. Nie skarży się na tamte czasy. Ale wszystko pamięta i widać, że go to wciąż boli. Podkreśla: - Pewnie moi rodzice żałowali, że nie wychowali nas w jakimś duchu religijnym. My jesteśmy po prostu Polakami, którzy pochodzą z rodziny żydowskiej, nawet nie religijnej. Może nie było warunków, nie było rabinów, nie było szkół żydowskich. Chodziłem do polskich szkół, czytałem polskie książki. Tak że ja jestem Polakiem stuprocentowym, jak to Michnik mówi. A teraz jesteśmy Amerykanami polskiego pochodzenia z korzeniami żydowskimi.

- Nie pił, nie palił. Przystojniak, kręciły się przy nim dziewczyny. Ojciec miał sklep motoryzacyjny. A on chyba nie myślał za bardzo o studiach, bo przede wszystkim chciał grać na gitarze i śpiewać - takim pamięta go jeden z kolegów z lubelskiej bohemy lat 60. Kiedy w 1968 roku rodzice i rodzeństwo byli już na Dworcu Gdańskim, myśląc, co ich czeka w Wiedniu i co będzie dalej, Michał pozostał jeszcze dwa tygodnie w Lublinie. Chciał uporządkować sprawy mieszkania. Lecz chyba naprawdę chodziło o to, aby jeszcze chwilę przedłużyć nierealne już marzenia o karierze piosenkarskiej i być bliżej dziewczyny, w której był wtedy zakochany. Jak wielu nastolatków tych czasów słuchał nowej, zachodniej muzyki z Radia Luksemburg. Zafascynował go Elvis Presley (zebrał największą kolekcję jego płyt, której bardzo zazdrościł mu cygański śpiewak Michaj Burano) i Paul Anka (jako pierwszy na polskich estradach zaśpiewał jego słynną "Dianę"). Kupił gitarę, najpierw grał dla kolegów na klatce kamienicy, gdzie mieszkał. Zadebiutował jako 15-latek, estrada wciągnęła go, jeździł na przeglądy, konkursy, festiwale, zdobywał nagrody. Wspomnienia i te dawne czasy wracają wraz z jego najsławniejszą piosenką - "Konik na biegunach", ponownie spopularyzowaną w latach 90. przez Urszulę. Tyle że dziś ta piosenka o zabawce z dzieciństwa nabiera dla Michała Hochmana jakże symbolicznego wymiaru, spina jego życie, to sprzed i to po 1968 roku, w całość.

- W 1962 roku byłem na obozie piosenkarskim w Kołobrzegu. Instruktorami byli tam Jerzy Abratowski i Krzysztof Komeda, poznałem Urszulę Sipińską, Teresę Tutinas. Był i kabaret Cyrulik z Krakowa, który miał w programie "Konika na biegunach" Jacka Dybka i Franciszka Serwatki, ale w wersji kabaretowej - opowiada Michał Hochman. Zrobił więc "Konika..." po swojemu, pierwszy raz zaśpiewał piosenkę w audycji radiowej "Mikrofon dla wszystkich", kiedy w 1962 roku gościła ona w Lublinie.

Nigdy nie myślał, że jest Żydem i że ma z tego wynikać coś złego. Ale kiedy wygrał wojewódzki przegląd piosenki i szef jury Władysław Szpilman zaprosił go do Warszawy, poczuł niedobrą ironię w głosie dyrektora domu kultury: "Pan Szpilman wysyła do pana Hochmana list, żeby pan Hochman pojechał do Warszawy". Pod koniec 1967 roku pijany akustyk w sławnym lubelskim klubie Nora wyzwał go od "mośków". - Był zazdrosny o kobietę. Dałem mu w czapę. Na tym się skończyło - bagatelizuje Hochman. Trochę później był z kolegą w knajpie u Berensa w Kazimierzu Dolnym. Ktoś podszedł do ich stolika i napluł koledze do zupy. - I wyzwał od syjonistów. Przestraszyłem się. A jak ktoś obcy usłyszy, że ja rzekomo jestem syjonistą? Baliśmy się, że ktoś na nas napadnie - zwierza się.

Najgorzej wspomina punkt celny w Lublinie. - To było gestapo do piątej potęgi. Ten mit, że wywozimy majątek, robił z nich zwierzęta. Najcieplej, z szacunkiem, wspomina kilku ludzi, Polaków. - To był pan Sandecki, który kiedyś pracował z tatą. Odprowadził nas do dworca, gdzie była odprawa celna. To był też Jerzy Księski, redaktor w radiu. Zaraz potem go wyrzucili. Był jeszcze taki zaprzyjaźniony pan, on odwiózł rodziców na Dworzec Gdański.

W Stanach było ciężko. Kiedy się już jakoś zaaklimatyzował, pomogły nieskończone studia geograficzne na UMCS - w Pensylwanii skończył planowanie regionalne z ochroną środowiska. Zrobił karierę nie jako piosenkarz, ale jako najwyższej klasy spec od ochrony środowiska. Przez 15 lat wydawał zezwolenia na zabudowę wybrzeża stanu New Yersey, od domków jednorodzinnych po duże hotele Cassino Atlantic City. Kontrolował, czy hotel będzie rzucał cień na otwartą plażę miejską i czy jego budowa nie spowoduje perturbacji w ruchu ulicznym.

- Miałem prawie codziennie sny o Lublinie. Takie dokładne sny, realistyczne, śniły mi się domy, dachy, zakręty ulic, księżyc świecący, śnieg. To skończyło się po moim pierwszym przyjeździe - wyznaje.

Powrócił w 1984 roku, w 1986 przyjaciele zorganizowali mu koncert "Powrót do domu". Znowu był na scenie z gitarą i znowu śpiewał "Konika na biegunach". W 2003 roku miasto Lublin wielkim koncertem na placu Zamkowym, gdzie kiedyś była dzielnica żydowska, świętowało przyjęcie Polski do Unii Europejskiej. Dostał wielkie brawa...

 

 

Grzegorz Józefczuk, Gazeta Wyborcza, 12.03.2008r.